Oczywiście, w dzisiejszym świecie wszyscy chcą być na haju. I kiedy mówię „na haju” nie mam na myśli tylko palenia marihuany, ale także palenie papierosów, picie alkoholu, czy branie małych niewielkich, niebieskich tabletek przepisanych przez lekarza. Cokolwiek to jest, ludzie od pokoleń szukają czegoś, aby „uciec” od uczuć, sytuacji, odpowiedzialności.
Alkohol jest ugruntowaną częścią każdej kultury, od Azji do Ameryki.
Wraz ze wzrostem głosu legalizacji rośnie także głos sprzeciwu, który jest po prostu coraz bardziej irytujący (nie mów nikomu co powinien, a czego nie powinien robić). Irytującym jest także fakt, że wiele osób uważa sprzedawców marihuany za sprzedawców narkotyków. Czy odnoszą się oni do farmaceuty w ten sam sposób?
Artykuł powstał dzięki jednemu komentarzowi, który nie wywołał we mnie pozytywnych emocji, ale poruszył ważny temat: „Każdy dorosły, którego znam (i istnieje wielu takich), który palił marihuanę w liceum i/ lub na uczelni obecnie wykazuje znaczące osłabienie motywacji, poziomu energii, spowolnienie funkcji poznawczych, a także spowolnione myślenie w sposób spójny i sprawny.”
Odkąd wyszedłem z wojska (prawie 4 lata), pracuje 40 godzin tygodniowo, prowadzę bloga, wychowuję dwóch chłopców, a także dbam o potrzeby gospodarstwa domowego. Leń? Myślę, że nie.
Istnieją dorośli, którzy lubią palić i funkcjonują w tym życiu, Boże zachowaj ich daleko od społeczeństwa, które chce ich prześladować.
Oczywiście, ludzie chcą być na haju. Pomimo fizycznego bólu (ból zajmuje pierwszą pozycję w zabiegach zdrowotnych), wszyscy próbujemy uciec od psychicznego bólu.
Istnieje wiele powodów, aby zalegalizować marihuanę i uregulować ją w ten sam sposób co alkohol i inne używki, a haj jest jednym z tych powodów. Marihuana nie przyniesie pokoju na świecie, nie sprawi, że będziesz skakał wyżej i szybciej biegał, nie sprawi, że życie nabierze sensu – ale uczyni je łatwiejszym.
Zamiast pić i czuć się jak gówno dnia następnego, można zapalić marihuanę.