Meksyk jest z pewnością jednym z krajów Nowego Świata o najsilniejszych tradycjach uprawy i konsumpcji konopi. Dzieląc granice ze Stanami Zjednoczonymi na północy oraz Gwatemalą i Belize na południu, ten wspaniały kraj położony jest między Oceanem Spokojnym a Zatoką Meksykańską i cieszy się tak odmiennymi klimatami, że można przejść od opustoszałej pustyni do bujnego lasu deszczowego.
W rzeczywistości (chociaż, jak zobaczymy, jest to szeroko kwestionowana teoria) według wielu źródeł Meksyk jest miejscem, w którym konopie indyjskie po raz pierwszy dotarły do obu Ameryk. Stamtąd szybko rozprzestrzenił się zarówno na północ, jak i południe, a także na wyspy Morza Karaibskiego u wschodniego wybrzeża Meksyku. W tym artykule przyjrzymy się bliżej historii tej prastarej rośliny w tej pięknej krainie, która w ostatnim czasie robi ogromne kroki w kierunku pełnej regularyzacji i może stać się przykładem dla wielu innych.
Pojawienie się konopi w Ameryce
Kwestia pochodzenia konopi na kontynencie amerykańskim jest przedmiotem dyskusji od dziesięcioleci. Chociaż wydaje się, że możemy wykluczyć, że Hiszpanie – lub Portugalczycy – jako pierwsi sprowadzili roślinę na to terytorium (istnieją liczne dowody na to, że była używana przez różne kultury na długo przed ich przybyciem), wydaje się to prawdą dopiero po ich przybyciu uprawa konopi zaczęła nabierać realnego znaczenia, zwłaszcza do produkcji materiałów żeglarskich, takich jak żagle czy liny. Sugerujemy szybkie przyjrzenie się niektórym z najpopularniejszych teorii dotyczących pochodzenia konopi w Ameryce, a tym samym w Meksyku, chociaż chcielibyśmy wyjaśnić, że nie brakuje teorii, do których zbadania zachęcamy!
Jedną z wielu teorii na temat pochodzenia konopi w Ameryce, powszechnie akceptowaną od połowy XX wieku, jest ta, która przedstawia scenariusz, w którym tzw. ludzie Clovis (którzy zgodnie z tą teorią jako pierwsi osiedlili się na tym terenie) przekroczyłby Cieśninę Beringa z Syberii i dotarł do Alaski, korzystając z przełęczy zwanej mostem Beringia, powstałej dzięki bardzo szczególnym warunkom klimatycznym. Wraz z nimi pierwsze nasiona marihuany przybyłyby również na kontynent w postaci zjawiska migracji, które miało miejsce około 13 000 lat p.n.e. Stamtąd i korzystając z cofania się w lodowcach, które otworzyły przejezdny korytarz na wschód od Gór Skalistych, mogli rozprzestrzenić się na południe przez to, co teraz znamy jako Kanadę.
W ten sposób i zgodnie z tą teorią pierwsi osadnicy w Ameryce przeszliby przez tę przełęcz i osiedlili się na różnych terytoriach, coraz bardziej na południe. Jednak w ostatnich latach ta teoria została obalona, ponieważ odkryto osady ludzkie datowane na długo przed otwarciem tej przepustki, w taki sam sposób, w jaki następna teoria, którą oferujemy (jedna z najpopularniejszych) również została zakwestionowana przez odkrycie pozostałości konopi, które pochodzą z okresu znacznie wcześniejszego niż przybycie kolonizatorów.
Hernán Cortes sprowadza konopie do Meksyku
Był rok 711 na Półwyspie Iberyjskim, kiedy w klimacie niestabilnej stabilności wśród rządzących tą krainą królestw Wizygotów armie kalifatu Umajjadów rozpoczęły inwazję z południa. Po 15 latach walk praktycznie cały Półwysep znalazł się pod kontrolą muzułmanów, co trwało 7 wieków, a mieszkańcy podbitych terytoriów przejęli niektóre tradycje najeźdźców, takie jak uprawa i konsumpcja konopi.
W 1492 r., w tym samym roku, w którym Krzysztof Kolumb przybył do Nowego Świata, Maurowie zostali na stałe wygnani z Hiszpanii, co doprowadziło do końca rekonkwisty, co oznaczało, że w końcu można było przeznaczyć więcej środków na odkrywanie nowych terytoriów. Chociaż dzisiaj jest to szeroko kwestionowana teoria, niektórzy uważają, że wkrótce potem Hernán Cortés mógł być pierwszą osobą, która zaimportowała nasiona konopi z Półwyspu do Ameryki, a dokładniej do „La Nueva España”, jak wtedy nazywano Meksyk. Dlatego zgodnie z tą teorią byłyby to pierwsze terytoria na całym kontynencie, które poznały tę roślinę pochodzenia azjatyckiego.
Jednakże, jak widzieliśmy, istnieją wyraźne dowody archeologiczne na obecność konopi na terytorium amerykańskim znacznie wcześniej, chociaż nie ulega wątpliwości, że zarówno Hiszpanie, jak i Portugalczycy znacznie spopularyzowali jej uprawę.
Bardzo szybko uprawa konopi rozprzestrzeniła się na wiele części kraju, zarówno pod względem produkcji (konopie do przetwarzania wyrobów włókienniczych), jak i do celów rekreacyjnych, leczniczych, religijnych lub duchowych. Podobnie jak muzułmanie na Półwyspie, Hiszpanie importowali nasiona z THC (psychoaktywne) do podbitych regionów, których mieszkańcy, przyzwyczajeni do robienia tego samego z innymi substancjami, takimi jak grzyby czy kaktusy, szybko wykorzystali korzyści, jakie oferowała nowa roślina.
Zakaz marihuany w Meksyku
W Meksyku uprawa i używanie konopi przebiegało spokojnie przez wiele stuleci, pozostając niezwykle popularną i rozprzestrzeniającą się na inne regiony kontynentu. W rzeczywistości, już w 1910 roku jeden z meksykańskich hymnów rewolucyjnych, „La Cucaracha” (Karaluch), stał się symbolem używania marihuany wśród Meksykanów. Niestety, podobnie jak w wielu innych krajach na świecie, sytuacja zmieniła się wraz z nadejście „wieku prohibicji”: wiek XX.
Od początku stulecia Meksykanie mieli stałą migrację do Stanów Zjednoczonych, aby pracować jako tania siła robocza w wielu regionach kraju. Ten fakt, wraz z początkiem Wielkiego Kryzysu w latach 30. na giełdzie nowojorskiej oraz surową politykę Federalnego Biura ds. Narkotyków, sprzyjały stygmatyzacji zarówno imigrantów jak i rośliny, którą spożywali.
Chronologicznie, marihuana została zakazana w 1913 w Kalifornii i w 1920 w Meksyku (eksport został zakazany również w 1927), a od lat 30. XX w. została uznana za nielegalną i powszechnie potępioną w wielu innych stanach USA. Oznaczało to, że do 1927 roku produkcja, sprzedaż i używanie marihuany, a także jej eksport, nie były już dozwolone w Meksyku.
Wojna narkotykowa
Pomimo faktu, że marihuana była nielegalna zarówno w USA, jak i Meksyku od lat 30. XX wieku, prawda jest taka, że coraz większe ilości marihuany uprawianej w Meksyku przekraczały granicę, aby zaspokoić (również rosnące) zapotrzebowanie użytkowników w Ameryce Północnej. W latach 60. amerykańscy hipisi cieszyli się różnymi odmianami pochodzącymi z Meksyku i zwykle nazwanymi od obszaru, w którym je uprawiano, takimi jak Sinaloa, Chiapas, Oaxaca, Morelos, Guerrero, Michoacán lub legendarny Acapulco Gold.
I właśnie w tej dekadzie, najpierw Lyndon B. Johnson, a później Richard Nixon, zaostrzyli środki kontroli związane z przemytem i sprzedażą narkotyków, co zaowocowało niesławną „wojną z narkotykami” ogłoszoną przez Nixona na początku lat 70-tych. Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę swemu największemu wrogowi i nie zawahałyby się dokonać inwazji na obce terytorium, aby wykorzenić to zło; co wydarzyło się pod koniec tej samej dekady, kiedy amerykańskie samoloty opryskały silnymi herbicydami farmy marihuany Sierra Madre Occidental.
Konsekwencje tych zaostrzonych polityk antynarkotykowych były takie same, jakie widzieliśmy w wielu innych krajach: im bardziej represyjne i sztywne przepisy, tym bardziej kuszące i niebezpieczne stały się interesy dla zaangażowanych osób. Co stało się potem? Dotychczasowe niewielkie pola uprawne stały się ogromnymi obszarami kontrolowanymi przez różne gangi przestępcze w całym kraju (zwłaszcza w Sinaloa, Chihuahua i Durango, znanym jako Złoty Trójkąt), które nie wahały się egzekwować swoich bardzo niedyplomatycznych metod w celu kontroli,
Zmiana zasad: narodziny kartelu Guadalajara
Wszystko to przenosi nas w lata 80-te, kiedy Miguel Angel Felix Gallardo, daleki od powstrzymania konopi przedostających się do USA z Meksyku, zdołał zjednoczyć wszystkie gangi marihuany w kraju w coś, co stało się znane jako kartel Guadalajara. Ten tak zwany „Jefe de Jefes” osiągnął coś niesłychanego, skupiając jednych z najniebezpieczniejszych przestępców w kraju, i nie był zainteresowany niczym innym, jak tylko zwiększeniem eksportu marihuany do Ameryki Północnej, a przez to pomnożeniem zysków.
Wkrótce kartel stał się tak potężny, że zaczął nawet pośredniczyć w przemycie kolumbijskiej kokainy do USA, co tylko jeszcze bardziej podsyciło napięcia z rządem USA. Ponadto w 1985 roku kartel torturował doprowadzając do śmierci agentkę DEA Kiki Camarena, która była częścią zespołu badającego działalność organizacji. Wszystko to umieściło Félixa Gallardo i jego kartel w centrum zainteresowania rządu amerykańskiego, a ta seria wydarzeń oznaczała upadek organizacji przestępczej i ustąpiła miejsca zaciętej walce między lordami narkotykowymi, która trwa do dziś.
Od tego czasu istniało kilka karteli kontrolujących różne regiony kraju i wymieniających dominację, niektóre z nich – jak Sinaloa, Los Zetas, Golfo czy Jalisco Nueva Generación – przez długi czas. Po aresztowaniu w 2003 r. Osiela Cárdenasa, przywódcy kartelu Golfo, szef kartelu Sinaloa, Joaquín Archivaldo Guzmán Loera, znany również jako „El Chapo” Guzmán, stał się najpotężniejszym lordem narkotykowym w kraju. Od tego czasu kłótnie i spory między różnymi organizacjami mnożyły się i nasilały, stając się priorytetowym problemem dla Meksyku i jego ludności.
Mapa różnych obszarów kontrolowanych przez każdy kartel zmienia się z roku na rok, a nawet z miesiąca na miesiąc, w ramach krwawej wojny, która wydaje się nie mieć końca. W 2020 r. organizacją najbardziej obecną w kraju był Jalisco Nueva Generación Cartel (CJNG), kierowany przez Nemesio Oseguera Cervantesa „El Mencho”; tuż za nimi plasują się kartele Sinaloa (znane również jako Pacífico) i Golfo. Ponadto, zgodnie z raportami rządu USA, zarówno CJNG, jak i Sinaloa nie ograniczają się do terytorium Meksyku, ale także angażują się w działalność przestępczą w innych krajach.
Kroki w kierunku legalizacji marihuany w Meksyku
Jak widzieliśmy, sytuacja wojenna karteli stała się nie do zniesienia, tworząc przeszkodę dla kraju, który naprawdę potrzebuje rozwiązania i na dobre położył kres krwawej łaźni. Na szczęście, a zwłaszcza w ciągu ostatniej dekady, rząd meksykański zmierzał w kierunku uregulowania, najpierw marihuany medycznej, a potem rekreacyjnej; nie tylko po to, aby odebrać trochę władzy tym królom, ale także jako zachęta ekonomiczna dla kraju i w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na leczniczą marihuanę.
Meksyk nie jest odizolowany od reszty świata i zdał sobie sprawę z pozytywnych wyników, jakie inne kraje osiągnęły dzięki legalizacji marihuany, które mogą być również udziałem ich narodu. Korzyści finansowe, społeczne i zdrowotne byłyby odbierane, jak mówi przysłowie, jak powiew świeżego powietrza w kraju wycieńczonym turbulentną sytuacją stworzoną przez kartele. Mamy nadzieję, że tak jest i będzie!